Na dworze coraz cieplej, więc wręcz nie wypada siedzieć w czterech ścianach, ignorując słońce i świeże, wiosenne powietrze. Poprzednim wpisem rozpoczęliśmy serię postów o aktywnym wypoczynku. Po przybliżeniu Wam fascynującego sportu, jakim jest trekking, dziś przesiadamy się na rower.
Choć niektórym trudno wyobrazić sobie życie bez roweru, to jednak ten doskonały środek transportu pojawił się zaledwie dwa wieki temu. Jak zatem radzili sobie nasi przodkowie? Intuicja zapewne podpowiadała im, że można stworzyć pojazd, który ułatwi i przyspieszy przemieszczanie się z jednego miejsca w drugie. I tak w XVIII wieku we Francji powstał dwukołowy drewniany wynalazek, na którym można było „jeździć”, odpychając się od ziemi stopami. Jako że historia kołem się toczy, dziś takie rowerki powróciły w wersji mini – z pewnością nie raz widzieliście maluchy przemierzające osiedle na swoich pierwszych dwóch kółkach.
Z biegiem lat prototyp był ulepszany przez coraz to nowszych konstruktorów, aż w 1839 Szkot McMillan skonstruował mechanizm, dzięki któremu odpychanie się od ziemi nie było już konieczne – był to pierwowzór dzisiejszych pedałów. Udoskonaleniem nowego gadżetu zajął się francuski serwisant Michaux, który umieścił na przednim kole pedały z prawdziwego zdarzenia, obracające się dzięki zastosowaniu mechanizmu korbowego. Aby osiągnąć lepszą prędkość, coraz bardziej zwiększano przednie koło, przez co rowerzysta siedział na bicyklu coraz wyżej, narażając się na niechybny upadek. Dopiero w 1879 roku Anglik Lawson wymyślił napęd na tylne koło (przy pomocy łańcucha), dzięki czemu wielkość kół można było wyrównać, a jazda na rowerze stała się o wiele prostsza i bezpieczniejsza.
Pod koniec XIX wieku szaleństwo rowerowe rozpowszechniało się z niebywałą prędkością. Wprowadzano coraz to ciekawsze urozmaicenia i udogodnienia, takie jak torpedo czy przerzutki, nowe rodzaje amortyzatorów, hamulców czy materiałów, z których produkowano rowery.
Gdy na ulicach miast coraz liczniej zaczęły się pojawiać samochody, rower odrobinę stracił na popularności. Jednak dziś ten jednoślad bez wątpienia przeżywa swój renesans: ścieżki rowerowe, rowery miejskie, rowerowe zmagania miast – a przede wszystkim różnorodność modeli, która sprawia, że każdy znajdzie coś dla siebie. Wielbiciele jazdy terenowej, poza zasięgiem asfaltu, najlepiej poczują się na rowerze górskim, czyli MTB. Szerokie koła i grube opony z łatwością przystosowują się do wyboistych terenów i dobrze amortyzują. Podobny do „górala” jest rower trekkingowy, przystosowany do długich turystycznych wypraw. Aby zachować dobrą przyczepność zarówno na nieucywilizowanych bezdrożach, jak i na asfalcie, rower trekkingowy jest wyposażony w cieńsze opony i mniej masywny bieżnik niż MTB.
Dla sympatyków długich tras i dobrej jakości dróg najlepszy będzie rower szosowy. Cienkie i gładkie opony oraz duże koła sprawiają, że na kolarzówce jedzie się lekko, szybko i zwinnie – przynajmniej po dobrym asfalcie. Z kolei „mieszczuchy” niezwłocznie powinny wyposażyć się w rower miejski, z szerokim siodełkiem i dość wysoko umieszczoną kierownicą, która pozwala zachowywać postawę wyprostowaną podczas jazdy i ze stoickim spokojem obserwować miejskie życie. Standardowym dodatkiem do roweru miejskiego jest koszyk umieszczany przed kierownicą, służący do wygodnego przewożenia zakupów czy innych drobnych bagaży.
Śmiałkom, którzy nie mogą obejść się bez codziennej adrenaliny, polecamy BMX i rower dirtowy. Pierwszy z nich to niewielki model o małych kołach i nisko umieszczonym, wąskim siodełku. Dirtówka prezentuje się podobnie – ma sztywną, wytrzymałą i krótką ramę, która umożliwia szybkie obroty w powietrzu i wykonywanie karkołomnych tricków, typowych dla dirt jumpingu.
W Be Alive również często wsiadamy na rowery i mkniemy przed siebie z prędkością wiatru. Jeżeli chcecie razem z nami spróbować swoich sił w tej dziedzinie, a przy okazji przyjemnie i AKTYWNIE spędzić chwile, zapraszamy!